środa, 4 lutego 2015

Postęp w filozofii



Pisałem tu w paru miejscach, że postęp w filozofii wydaje mi się bardzo trudny do wykrycia. Nie chodzi mi o postęp w mnożeniu teorii, pojęć i argumentów, tylko o postęp w poszerzaniu wiedzy. Istnieje oczywiście możliwość, że w filozofii na tym on nie polega i nie powinien polegać, ale wygląda na to, że większość filozofów ma na ten temat inne zdanie.
Przeczytałem ostatnio książkę, która trochę dotyka tego tematu. Książka nazywa się The Philosophy of Philosophy, a jej autorem jest Timothy Williamson, filozof z Oksfordu. Samej książki raczej nie polecam – czyta się to strasznie, zwłaszcza bez dobrej znajomości logiki i filozofii języka. A nawet z ich znajomością wydaje mi się, że łatwo się w paru miejscach zgubić. Williamson lubi brnąć w różne techniczne szczegóły trochę jakby tracąc z oczu swoje metafilozoficzne tezy. Same tezy też są problematyczne – więcej na ten temat można przeczytać w krytycznej – delikatnie mówiąc – recenzji Petera Hackera.
Wracając do postępu w filozofii, Williamson jest optymistą:

W wielu obszarach filozofii wiemy więcej w 2007 niż było wiadomo w 1957, w 1957 było wiadomo więcej niż w 1907, a w 1907 więcej niż 1857. Tak jak w naukach przyrodniczych, w środowisku badaczy może istnieć pewna wspólna wiedza, nawet jeśli od czasu do czasu jest ona kwestionowana przez ekscentrycznych członków tego środowiska. Chociaż fundamentalna niezgoda w większości dziedzin filozoficznych wygląda podejrzanie, najlepsze teorie w danej dziedzinie są w większości przypadków dużo lepiej rozwinięte w 2007 w porównaniu z najlepiej rozwiniętymi teoriami w tej dziedzinie w 1957 itd. Duża część tej wiedzy jest w treści dość szczegółowa. Na przykład o możliwości i konieczności wiemy dużo więcej niż było wiadomo przed rozwinięciem się współczesnej logiki modalnej i związanych z nią badań filozoficznych. W 2007 powszechnie wiadomo – a nie było powszechnie wiadomo w 1957 – że przygodność nie jest równoważna z aposteriorycznością oraz że twierdzenia przygodnej lub czasowej tożsamości wymagają odrzucenia standardowych praw logiki. (…)
Inny przykład: dzięki technicznym pracom filozofów-logików i matematyków-logików takich jak Saul Kripke, Solomon Feferman, Anil Gupta, Vann McGee, Volker Halbach i wielu innych w 2007 wiemy dużo więcej niż w 1957 na temat tego, do jakiego stopnia predykat w języku może spełnić całkowity schemat dyskwotacyjny dla tego języka nie powodując paradoksów semantycznych. Wyniki tych badań mają istotne i złożone – choć nie do końca jeszcze przyswojone – implikacje dla współczesnych debat na temat deflacjonizmu i minimalizmu odnośnie prawdy.

[s. 279-281, moje tłumaczenie, bardzo możliwe, że w paru miejscach kijowe]

Mam jednak wrażenie, że z jednej strony przedstawia on pewne ustalenia jako bardziej pewne niż są w rzeczywistości, a z drugiej próbuje sprzedać postęp w logice jako postęp w filozofii. Nie jest to moja działka i mogę się mylić, ale wydaje mi się, że ktoś, kto będzie uważał przygodność i aposterioryczność za równoważne, nie będzie w filozoficznym środowisku traktowany jak np. ktoś, kto by w środowisku biologicznym kwestionował ewolucję przez dobór naturalny. A wspomniane wyżej odkrycia logiki pozostaną tylko odkryciami logiki, dopóki ich implikacje nie zostaną zidentyfikowane i zaakceptowane przez większość filozofów zajmujących się tematem. Czy dzięki wymienonym pracom wiadomo, że jakaś forma deflacjonizmu czy minimalizmu jest poprawna, a inne teorie prawdy niepoprawne? Albo czy chociaż znacząco zawęziło się pole poszukiwań?
Albo ja się nie znam, albo Williamson wybrał kiepskie przykłady, albo z postępem w filozofii jest naprawdę problem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz