sobota, 17 czerwca 2017

Etyka aborcji #1: Wstęp



Czytałem ostatnio trochę o etyce aborcji. Jedną z najlepszych rzeczy, na które trafiłem, była książka Davida Boonina, profesora filozofii z University of Colorado Boulder, zatytułowana A Defense of Abortion. Chciałem ją tu jednorazowo podsumować i skomentować, ale okazało się, że nie jest to specjalnie wdzięczne zadanie: Boonin opisuje po kolei kilkadziesiąt różnych argumentów, przez co musiałbym albo skupić się na jednym-dwóch, ignorując pozostałe, albo zrobić wpis, który niewiele różniłby się od spisu treści. A że temat wydaje mi się ciekawy i istotny, postanowiłem, że przebloguję się przez całą książkę, rozdział po rozdziale, w ramach czterdziestodwuodcinkowego cyklu aborcyjnego.
Zapyta ktoś: po co? Czy nie wiem, że dyskusja na ten temat do niczego dobrego nie prowadzi? Że to strata czasu, daremny trud, groch o ścianę, że nikt tu nigdy nikogo do niczego nie przekona? Szczerze mówiąc: nie wydaje mi się. Argumenty za jałowością dyskusji o aborcji są, na ile udało mi się zorientować, dwa. Pierwszy mówi, że obie strony przyjmują jakieś ontologiczne założenia, na których dyskusja się kończy, więc wystarczy napisać, że moralna dopuszczalność aborcji zależy od tego, co sobie kto arbitralnie przyjmie. Najczęściej można usłyszeć, że „dyskusja sprowadza do pytania, kiedy zaczyna się ludzkie życie”, albo „kiedy powstaje człowiek”. Jedni przyjmują, że wcześniej, inni, że później – i tyle. Nie da się rozstrzygnąć, kto ma rację. Drugi argument mówi, że nawet gdyby można było sensownie dyskutować o przyjmowaniu takich lub innych ontologicznych założeń, to w praktyce i tak nigdy się to nie uda, bo sam temat sprawia, że ludzie dostają jakiegoś dziwnego amoku i nie są w stanie wysłuchać argumentów drugiej strony, są tylko w stanie porównywać drugą stronę do Hitlera.
Myślę, że w tym drugim jest trochę prawdy, może nawet sporo, ale bez przesady. Jasne, że poziom filozoficznego zaawansowania typowej publicznej debaty o aborcji jest bardzo niski, a poziom agresji wysoki, ale na pewno nie jest to problem wszystkich, którzy w takich debatach biorą udział. A ci, których to dotyczy, zawsze mogą nad sobą popracować. Przynajmniej niektórzy. W każdym razie nie widzę tu żadnych nieprzekraczalnych barier psychologicznych.
Jeśli natomiast chodzi o pierwszy argument, to myślę, że to kompletne nieporozumienie. Dyskusja wcale nie sprowadza się do tego, „kiedy zaczyna się życie ludzkie”, a kiedy strony sporu robią różne ontologiczne czy etyczne założenia, to jak najbardziej można sensownie dyskutować o racjach dla ich przyjęcia – a także o racjach dla przyjęcia tych racji itd. Wcale nie jest oczywiste, w którym momencie trzeba się zatrzymać i czy ten moment nie będzie oznaczał zgody obu stron. W dodatku nie jest też oczywiste, że trzeba od razu schodzić na najniższy możliwy szczebel drabiny uzasadniania, żeby obronić swoje stanowisko.
I nieźle pokazuje to moim zdaniem książka Boonina. Teza książki jest taka, że aborcja jest moralnie dopuszczalna i że można to pokazać „na warunkach przeciwników aborcji”, tzn. odwołując się wyłącznie do zasad w jasny i bezdyskusyjny sposób akceptowanych przez tychże przeciwników.
Spis treści wygląda następująco (w nawiasie numer planowanego odcinka w moim cyklu):


Rozdział 1: Ramy debaty 
 
Na początek Boonin wyjaśnia, na jakie dokładnie pytanie będzie odpowiadał, w jaki sposób, co uznaje za satysfakcjonującą odpowiedź i dlaczego.



Rozdział 2: Kryterium poczęcia

Boonin analizuje tu argumenty za tezą, według której organizm ludzki (o ile można mówić o organizmie) ma prawo do życia od momentu zapłodnienia (o ile można mówić o momencie) – i stara się pokazać, że wszystkie są ułomne.



Rozdział 3: Kryteria późniejszych etapów rozwoju

Po uznaniu, że organizm ludzki nie ma prawa do życia od poczęcia, Boonin przygląda się innym kryteriom – i dochodzi do wniosku, że o prawie tym najwcześniej można mówić po pojawieniu się zorganizowanej aktywności kory mózgowej – czyli między 25. a 32. tygodniem od zapłodnienia, a więc po okresie, w którym przeprowadza się zdecydowaną większość aborcji.

    1. Początkowa aktywność mózgu (#18)
    2. Zorganizowana aktywność kory mózgowej (#19)
    3. Zdolność do życia poza organizmem matki (#20)


Rozdział 4: Argument z Dobrego Samarytanina

W rozdziale tym Boonin powiada: „Zapomnijmy o wszystkim, co do tej pory powiedziałem i załóżmy, że organizm ludzki ma prawo do życia od momentu poczęcia – dokładnie takie samo prawo, jakie masz ty czy ja. Czy wynika z tego, że aborcja jest moralnie niedopuszczalna? Odpowiedź brzmi: nie, nie wynika.” Żeby to uzasadnić, Boonin przedstawia argument Judith Jarvis Thomson, o którym tu już pisałem (raz i drugi), a następnie broni go przed szesnastoma zarzrutami.

    1. Argument (#21)
    2. Zarzut dziwaczności (#22)
    3. Zarzut pominięcia kwestii cichego przyzwolenia (#23)
    4. Zarzut pominięcia kwestii odpowiedzialności (#24)
    5. Zarzut pominięcia różnicy między zabijaniem a pozwalaniem umrzeć (#25)
    6. Zarzut pominięcia różnicy między zamiarem a przewidywaniem skutku (#26)
    7. Zarzut pominięcia różnicy między nieznajomymi a potomstwem (#27)
    8. Zarzut pominięcia różnicy między dorosłym a dzieckiem (#28)
    9. Zarzut pominięcia kwestii rodzaju obciążeń (#29)
    10. Zarzut pominięcia kwestii posiadania organów (#30)
    11. Zarzut pominięcia kwestii wsparcia dla dziecka (#31)
    12. Zarzut pominięcia różnicy między usunięciem a aborcją (#32)
    13. Zarzut pominięcia kwestii udziału osób trzecich (#33)
    14. Zarzut feministyczny (#34)
    15. Zarzut ignorowania obowiązku ratowania skrzypka (#35)
    16. Zarzut pominięcia kwestii rekompensaty (#36)
    17. Zarzut niespójności (#37)
    18. Rozwiązanie kilku zagadek (#38)


Rozdział 5: Argumenty nieodwołujące się do praw 

Na koniec Boonin pisze o czterech argumentach, które nie zakładają istnienia czegoś takiego jak prawo życia – i uznaje, że żaden nie trzyma się kupy.

    1. Argument ze Złotej Reguły (#39)
    2. Argument z „kultury śmierci” (#40)
    3. Argument feministyczny pro-life (#41)
    4. Argument z niepewności (#42)

Nie przeczytałem tej książki w całości – jedne rozdziały przeczytałem całe, inne tylko napocząłem – więc nie mogę powiedzieć, na ile się z tym wszystkim zgadzam. Obok podsumowywania mam zamiar to na bieżąco komentować; zobaczymy, co z tego wyjdzie i jak się to skończy.


5 komentarzy:

  1. Super! Nie mogę się doczekać następnych wpisów. A na ile mniej więcej szacujesz czas, w którym je wszystkie zrealizujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko powiedzieć. Chcę też jednocześnie pisać o innych rzeczach, więc trochę to zajmie, pewnie ponad rok.

      Usuń
  2. Super dziękie extra!

    I wciąż czekamy (i poczekamy, tylko przypominam) na ten wpis o dowodach o nieistnienie B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, postaram się to napisać do jesieni. Ale obawiam się, że nie będzie to jakieś wyjątkowo odkrywcze, bo mój ulubiony argument jest chyba tak stary jak chrześcijaństwo, jeśli nie bardziej.

      Usuń
  3. hej, czy planujesz kolejne wpisy w tym temacie?

    OdpowiedzUsuń